11 września 2016

Plany?

Witam! :)
Piszę to dla was z mojego telefonu, więc przepraszam za wszystkie błędy.

Przejdźmy do rzeczy.

W najbliższym czasie mam zamiar znów pisać to opowiadanie. I dziękuję wszystkim ktorzy czekali ❤ Akcja się zmieni. Bardzo. Bo... Jednak musze troche sie pospieszyc co to dzialo sie w te wakacje a juz wrzesien. Nie mam pojecia jak ja sie wyrobie.
Zamierzam tez napisac na osobnym blogu opowiadanie, które nie bedzie ff. Tylko takim z moimi postaciami.

Ale potrzebuję pomocy. Mam już prawie zarys bohaterów, pomysł, ale nie nadąrze w pisaniu ff i opowiadania.
Chciałabym żeby jakaś inna osoba pomagała mi w tym wszystkim. Ja bym np. pisała mój pomysl na rozdział, a ona by mi mówiła co jest ok, co nie itp.
Muszę też skombinować kalendarz, żeby pisać kiedy i gdzie mam dodać rozdział i inne. Chcę też prowadzic mojego bloga, takiego lifestyle itd.
Dużo tego.

Więc jeszcze o tej pomocy.
Potrzebuję jakiejś osoby, z którą mogłabym to ogarnąć, bo ja naprawdę mam załamkę jak myślę o tych trzech blogach. Ale już zdecydowałam. Nie wycofam sie... Chyba. :D
To będzie taki sprawdzacz czy coś.
Mam juz jakis pomysl na moje opowiadanie. Jakis... No pomysl mam :) ale to bardziej nawiazuje sie do 1, 2 albo 3 rozdzialu. A musze jakos zaczac.
"Najtrudniej jest zaczac, pojdzie sie dalej"
Taki cytat z jakiegos wiersza hehe

Ale naprawdę proszę was o wyrozumialosc. Jesli rozdzialy beda nudne, czy krotkie, to to tylko pzejsciowo. Wszystko sie zmieni juz od drugiej polowy pazdziernika/poczatku listopada. Przynajmniej taki jest plan.
Potem juz z gorki :)

Jakby ktoś chciał mi pomagać w tych trudnych początkach to piszcie w komentarzach, a tu macie moj gmail.

laska.julita@gmail.com


04 września 2016

Dawno temu i jeszcze wcześniej

Witajcie.

Nie wiem jak to wszystko ubrać w słowa, ponieważ dawno nie pisałam. Ciężko mi będzie znowu wrócić do pisania opowiadania, ale trzeba kiedyś skończyć, to co się zaczęło.
Nie raz w wakacje miałam nagły napływ weny. Nawet wchodziłam na bloggera, ale nie potrafiłam tego napisać. Po prostu. Patrzyłam na pustą stronę i... nic. Wyłączyłam to.

Ale teraz wracam z nową porcją rozdziałów i pełną głową pomysłów :)
Chciałam nawet usunąć bloga, ale wyszło, że nie chciałam się poddać i od jutra postaram się zacząć już coś pisać.

Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze wchodzi :D

Nie będę już przedłużać, tylko wyjaśnię parę bardzo istotnych spraw.

Po pierwsze.
Chciałabym bardzo kontynuować to opowiadanie, ale nie potrafię zakończyć ostatniego rozdziału, więc go usunę i postaram się napisać go na nowo.

Po drugie.
Dziękuję wszystkim za wyrozumiałość, bo naprawdę miałam ciężki okres w życiu. Właściwie nic się nie działo strasznego, w szkole, w rodzinie, tylko... nie miałam na nic siły i ochoty. :)

Dziękuję za uwagę i do widzenia :D ;*



Julita


 

25 czerwca 2016

Wakacje!

Hej kochani!



Nie mogę uwierzyć, jak szybko minął ten rok szkolny!
Jak tam wasze świadectwa? Macie czerwony pasek? Ja miałam!

To taka mała informacja dotycząca wakacji i rozdziałów.

Mam zamiar wrócić do pisania bloga jakoś w połowie wakacji.
Tutaj przygotowałam taki plan...:

  • 27.06. - 08.07. - obóz teatralny. BEZ TELEFONÓW I INNYCH SPRZĘTÓW = nie mam jak napisać rozdział.
  • 10.07. - 24.07. - wakacje we Włoszech - ZABIERAM TELEFON = będą rozdziały, około co  około 5 lub 6 dni, o ile dam radę je pisać. Będą krótkie!!!
  • 27.07. - jadę do Rybnika. - rozdziały będą co około 5 dni. 
  • chyba - 14.08. - jadę gdzieś (nie chcę mówić gdzie heh ;p) - do chyba 24, ale nie jestem pewna, nie wiem, czy będą rozdziały.
Kochani! Ja chcę się też cieszyć wakacjami, a nie tylko pisać rozdziały!

To na tyle!

Paaa!!!

Wasza Julitka ♥

16 czerwca 2016

Informacje

Hej wszystkim! Wiem, że kilka osób na pewno czeka na rozdział, a go nie ma. Przepraszam, ale aktualnie jestem chora, mam anginę. Wszystko mnie boli i mam gorączkę. Nie mam już nawet siły, żeby pisać ten post, a co dopiero rozdział, który jest, no nie powiem, że krótki. Więc, przykro mi, ale będziecie musieli trochę na niego poczekać :/ Przepraszam.
No ja wiem, że rozdział miał być kilka dni po moich urodzinach, ale wyszło inaczej. Chciałam go napisać, ale... nawet nie zaczęłam.
Więc gdy wrócą mi siły, to go napiszę. Nie chcę zawieszać bloga, ale trochę go zaniedbałam. Nie wiem jak te wszystkie blogerki piszą trzy rozdziały na tydzień. Może mają czas? Niektórzy piszą mniej rozdziałów - czasem jeden w tygodniu, albo co dwa tygodnie, bo wszystko chcą mieć dopracowane. Nie należę do tych perfekcjonistów, ale sprawdzam wszystko kilka razy, bo wiem, że gdy są jakieś głupawe błędy, np. dwa razy 'się' w zdaniu, to nie czyta się tego zbyt przyjemnie.

Dobrze, muszę kończyć, bo głowa mi pęka ;/ papa


20 maja 2016

Rozdział 5 ~ Życie stawia przed nami trudne wybory

- Prze-przepraszam... - powiedziała - co mnie zdziwiło - po angielsku. A chyba jesteśmy w Polsce.
- Nic się nie stało.
- Naprawdę przepraszam. - uśmiechnąłem się tylko, a ona wyswobodziła się z mojego uścisku i chciała iść.
- Jestem Leondre.
- Marissa. Ale idę już na śniadanie. Jestem strasznie głodna. - położyła dłoń na brzuchu i zaśmiała się.
- Też tam idę.
- Fajnie...
- To... pójdźmy razem. - zaproponowałem z uśmiechem.
- Dobrze...
   
*CHARLIE*
Siedziałem z ciocią Victorią przy stoliku i czekaliśmy na Leośka, który postanowił pójść schodami. Ech... czemu to mu zajmuje tyle czasu?
Po chwili wszedł nasz Leosiek. Ale nie sam.
Wow, szybki jest! Jesteśmy tu dopiero trzy dni, a on już ma dziewczynę?
- Patrz. - szepnęła Victoria. - Jest z dziewczyną, a on nie miał dziewczyny... od kiedy pamiętam.
- Mhm... też mnie to zdziwiło. - nagle Devries powiedział coś do dziewczyny i podszedł do nas. Patrzyliśmy na niego i czekaliśmy aż coś powie.
- Co się tak gapicie? - powiedział zdziwiony.
- To twoja dziewczyna? - zapytała jego mama.
- Niee...?
- Mhm... okej. - odparłem i wróciłem do jedzenia.
Na chwilę nastała cisza. Po jakimś czasie brunet wstał z krzesła i poszedł - prawdopodobnie - po jedzenie. Dziwne, że gapił się w stół kilka minut, a my jedliśmy jajecznicę... Po minucie na jego krześle zasiadł... a właściwie zasiadła ta dziewczyna z którą rozmawiał wcześniej.
- Ja bardzo przepraszam, że tak się dosiadam bez pozwolenia, ale... chciałabym... się o coś zapytać... ciebie. - wskazał na mnie.
- Nic się nie stało. Więc...? - rzekła ciocia Lee z uśmiechem.
- Dziękuję, że nie jest pani zła. - powróciła do mnie. - Możemy się spotkać o 17 przed hotelem?
- Jasne.
- Do zobaczenia. Wiem, że się nie znamy, ale... to dość ważne, jeśli można... to tak ująć.- powiedziała i opuściła nasz stolik.
- Ee... czego chciała od was Marissa? - ni stąd, ni zowąd (nie wiem czy dobrze napisane xD-autorka) pojawił się Leo.
- Marissa...? - skąd ja znam to imię? Może jakaś kuzynka... ciocia? What?
- No... czego chciała.
- Nieważne.- powiedziałem. Nie wiem o co chodzi więc... Zachowam to dla siebie, przynajmniej na razie.
- Weź, powiedz.
- Leo. Szczerze, to nie wiem co ona chce...
- No raczej tak po prostu sobie tutaj nie usiadła. - przerwał mi.
- Sam się jej zapytaj.


*SKY*
w tym samym czasie
 Obudziłam się strasznie niewyspana... może to dlatego, że chyba do 23 chodziłam po mieście z Lukasem. Nieważne. Właściwie, to myślałam, że jest inny. W sensie... nie, że gorszy i się obawiałam, ale... myślałam, że jest dziwny, nie, że nie jest, ale... wydawało mi się, że jest troszkę... że ma mniej poczucia humoru, że jest taki... normalny. Nie ma niczego 'takiego' w sobie, a jednak.
Jak widać, pozory mylą.
Jest mega pogodnym człowiekiem. Cały czas się uśmiecha! To jest cudowne. Też bym tak chciała, ale... jakoś tak nie potrafię.

Wybrałam z szafy jakieś ciuchy i ruszyłam w stronę łazienki. Ubrałam się, pomalowałam i uczesałam.




Pomalowałam tylko usta, więc makijażem raczej tego nie można nazwać. Ale zawsze coś.
Włożyłam telefon do małej torebki -prawie zapomniałam o portfelu, ale to już szczegół- i ruszyłam w stronę hotelu. Dziś wprawdzie nie muszę pomagać, ale idę do Marissy i Lukasa. Miałam się z nimi spotkać po śniadaniu, czyli około 10. Znaczy... oni nie wiedzą, że spotkam się z nimi obojga naraz. Chcę ich poznać. Nic więcej! Nie pasują do siebie, ale chcę, żeby się poznali. Haha, mądrze, Sky, mądrze, bardzo mądrze. 
- Cześć, Sky! - usłyszałam za sobą dziewczęcy głos. Marissa.
Siedziałam na kanapie w recepcji, a obok mnie dosiadła się brunetka.
- Hejka, Marissa. - uśmiechnęłam się i ją przytuliłam. Nie przytulam nikogo na przywitanie - prędzej na pożegnanie, ale teraz tak wyszło. Strasznie źle się czułam. Chciało mi się płakać. Sama nie wiem dlaczego. Czy tylko ja tak mam? Że bez powodu chcę płakać? Jestem dziwna. I chyba nie pierwszy raz to mówię do siebie.
- Słuchaj, Sky, muszę Ci coś powiedzieć. To ważne. - z jej twarzy zniknął uśmiech, a wymalowała się... powaga, czy coś w tym stylu. Nie wiem jak ludzie w książkach potrafią odczytać czyjś nastrój z oczu?! Tak, widziałam w jego oczach ból i miłość... czy tak się da? Nieważne...
- O co chodzi? Coś się stało?
- Chyba... spotkałam na stołówce... - spuściła wzrok na swoje dłonie i zaczęła bawić się palcami/ To chyba grubsza sprawa... - na jadalni... - znów spojrzała mi w oczy. - Chyba spotkałam tam... Charliego... - znów jej oczy powędrowały na dłonie.
- TEGO Charliego? Niemożliwe! Co ty mówisz?
- No.. tak... chyba. Umówiłam się z nim na wieczór...
- Posłuchaj mnie. - złapałam ją za nadgarstki. - To nie ma prawa bytu, żeby to był TEN Charlie. Zrozum, to nie jest możliwe. Po prostu... nie jest. I tyle. - podczas pierwszego dnia opowiedziała mi o tym CAŁYM CHARLUSIU, jego zdjęcia. Ale stare. Bardzo stare. Nie wierzę, że to może być ten gnojek! Nie wiem do końca jak to się skończyło, ale muszę to od Marissy wyciągnąć. Muszę. Jest dla mnie jak siostra i nie chcę, by cierpiała.
- Mari... powiesz mi... jak było naprawdę? Od początku?
- Do...
- Hej, Sky! - Lukas! dlaczego w takim momencie! Nie masz, ku*** wyczucia czasu?! Miałam się właśnie dowiedzieć B A R D Z O  W A Ż N E J informacji od mojej PRZYJACIÓŁKI! A wiesz, że jak to PRZYJACIÓŁKA, to nigdy nie jest to jakieś gówno? Później cię opieprzę, ty debilu.
- Lukas, to Marissa, Marissa to Lukas. Lukas to mój internetowy przyjaciel. Przyjechał tu na kilka tygodni. Marissa to moja przyjaciółka, którą znam od zawsze, a ona zna mnie i możemy na sobie zawsze polegać. - co mnie ugryzło? Po co tyle powiedziałam? Potem go przeproszę. Ale nie. Najpierw opieprz.
Dziewczyna zlustrowała bruneta wrogim spojrzeniem i uśmiechnęła się sztucznie, ale ten uśmiech nie był długi, bo tylko kąciki ust powędrowały ku górze i zaraz potem w dół. Lukas przyglądał jej się, jej zachowaniu, które było mega chamskie. Och... już dwie osoby muszę opierdzielić w jednym dniu? Rekord świata!

*MARISSA*
Nie, no chyba sobie kpisz, chłopcze. Sky jest moją i tylko moją przyjaciółką, więc jeśli myślisz, że cię polubię, to się grubo mylisz. Wywalę cię z naszej idealnej przyjaźni, zrozumiano? Nienawidzę ludzi, którzy stają w drodze niewłaściwym osobom. Ja jestem jedną z nich. Przyjaźń jego i Sky nie potrwa długo. Nie będę jej niszczyć, bo to ja będę pocieszać moją przyjaciółkę po tym jak on wyjedzie. Niby mnie też nie będzie, ale za niedługo z rodzicami wprowadzamy się do Polski. To będzie miły tydzień. Niecały. Przedłużę sobie wakacje... albo... poproszę Sky, żebym mogła u niej zostać trochę dłużej.
Nie chcę być fałszywą suką, nigdy nią nie byłam i nie będę, ale... trochę mi przykro, że ona ma innych znajomych. Niby może, ale... przyjaciela ma się tylko jednego... prawda?
A co jak ona znalazła sobie tutaj już najlepszą przyjaciółkę? Co jak woli tego dziwaka ode mnie? Nie, nie, nie, nie, nie! To ja będę na jego miejscu już za kilka dni... hehe, ale... nie.
Czy ja tego chcę? Czy ja chcę... to wszystko zrujnować? To sprawa Sky... a on nawet nie jest Polakiem. Ehh... poczekamy - zobaczymy co przyniesie przyszłość... ale... z drugiej strony, to jest nienawiść od pierwszego wejrzenia. Czuję to, że gdy patrzy właśnie na mnie, mam ochotę walnąć mu w ten krzywy (no prawie) ryj. Och! I, że też musiał przyjść tu w tym momencie, gdy Sky miała mi pomóc z moim problemem, miałam jej to wszystko powiedzieć, ale nie!
Mówi się trudno i żyje się dalej.
Sama już nie wiem co czuję... a może... może się z nim zaprzyjaźnię? Może gdy go lepiej poznam, będę wiedziała jaki jest naprawdę? Ale nie chcę, żeby zabrał mi moją małą, słodką Sky...
Życie stawia przed nami trudne wybory. Mogę zniszczyć ich przyjaźń, niszcząc też naszą, ale mogę się w to nie wtrącać i spróbować go lepiej poznać...
W sumie, to każdy rozsądny człowiek wiedziałby co zrobić w tej sytuacji, a ja... nie jestem jak widać rozsądna.
Ale... mam inne problemy na głowie. Mówiąc problemy, mam na myśli spotkanie z... Charliem, który może okazać się być... nie tym człowiekiem, którego znałam. Ale trudno. Życie.

*LUKAS*
Dziwna ta dziewczyna. Ładna, ale... niezbyt miła. Spojrzała na mnie wrogo, jakbym jej zabił rodzinę. I jeszcze ten wymuszony uśmiech. To... chyba nie było normalne, co nie?
Nic jej nie zrobiłem, ale chyba ona uważa inaczej. Nie mam pojęcia o co tej lasce do cholery chodzi!
Chcę się z nią zaprzyjaźnić, ale nie wiem, czy mi się uda. Bo raczej to nie będzie łatwe. Pierwsze wrażenie zawsze najważniejsze, a ja... je już zepsułem. Znaczy nie ja. Ale... po prostu.

*LEONDRE*
Czuję się jakby każdy coś przede mną ukrywał. No dlaczego?
Bardzo dziwna była ta sytuacja z Marissą, bo... zaczęła gadać z Charliem nawet go nie znając. I dosiadła się do naszego stolika. No, czy to nie dziwne? Nie, Leo zwidy masz.
Wyszedłem z jadalni i ruszyłem w stronę recepcji. Na jednej z kanap siedziała... Marissa i... Sky? Ojej, Sky, dawno jej nie widziałem. Wiem, wiem. To przypadek, że ją uratowałem przed jakimś pedofilem, czy pijakiem, ale... chciałbym ją poznać. Sam nie wiem... do czego doprowadzi mnie pobyt w tym mieście?

_____________________________________________________
I tym oto akcentem kończymy dzisiejszy post! 
Woah!!!!
Udało mi się go napisać już na dziś! Niesamowite!
Nie wiem kiedy będzie next, bo... tak.
Nie jest za długi. No.. taki... normalny.

#zwierzsierozdzial

hah, wszyscy jakie przemyślenia, ale tak wyszło xD

Jak ja się męczyłam z tym głupim głupstwem... Ooch...

To na tyle!!!

PAAAA!!!

12 maja 2016

Rozdział 4 ~ Typowy chłopak...

 PRZECZYTAJ NOTKĘ NA DOLE!!!


- Mogę się dosiąść?
- Pewnie. - wow, myślałem, że mnie wygoni... chociaż... nie...
Cały czas milczeliśmy. W sumie to normalne, no bo się nie znamy i nie mamy wspólnych tematów. Ona nadal się uśmiechała, a ja starałem się na nią nie patrzeć. Bo to byłoby... co najmniej dziwne. 
Nagle obok nas przeszła chuda kobieta. Cała się trzęsła. A makijaż spływał jej po policzkach. W pewnym momencie... po prostu upadła na ziemię. 
Ja i ta optymistka mieliśmy oczy jak pięć złotych. Szybko do niej podbiegliśmy.
- Co z nią? - spytałem po chwili.
- Ona... po prostu zemdlała. Żyje. - ulżyło mi. Cały czas bym się martwił, gdyby było jej coś... strasznego? Nie wiem... - Zadzwoń po pogotowie.
Zrobiłem o co poprosiła dziewczyna. Oboje jak widać się martwiliśmy, bo... upadła na środku mola. Tak sobie.
W okół nas zaczęli się zbierać ludzie, a żeby nie było zamieszania brunetka zaczęła im coś tłumaczyć po polsku i powoli zaczęli odchodzić.
Po kilku bardzo długich minutach zobaczyliśmy, że ratownicy biegną w naszą stronę.
- Jak to się stało? - powiedział jeden z nich, gdy już byli obok nas.
- Siedziałam... to znaczy siedzieliśmy na ławce i nagle przechodziła ta kobieta i upadła na ziemię. - wytłumaczyła dziewczyna.
- Mam rozumieć, że nie jesteście jej rodziną? - spytał drugi, a ja na niego popatrzyłem ze zdziwieniem i poprosiłem, by przetłumaczył po angielsku.
- Nie. - powiedzieliśmy równo, tylko dziewczyna po polsku, a ja po angielsku.
- Mhm... nie mogę wam podać więcej informacji, przykro mi. Ale nie martwcie się - to tylko omdlenie z przemęczenia. Nic tej pani nie będzie. - spojrzał na pierwszego ratownika, który zdążył już odejść, widziałem też, że inni też zabierają tę kobietę do karetki. - Do widzenia, dzieciaki. - i ten także się ulotnił. Przy nas została jeszcze jedna ratowniczka.
- Dziękuję, że zadzwoniliście z prawdziwą sprawą, że jej tu nie zostawiliście. Młodzież teraz robi sobie żarty i dzwoni, bo ktoś spadł z dachu, czy tam skoczył z dziesiątego piętra. Oczywiście to są wygłupy, ale nie dla wszystkich śmieszne. Dziękuję jeszcze raz. - uśmiechnęła się i odeszła.
- Eeem... - nie wiedzieliśmy jak zacząć rozmowę. Znaczy ja nie wiedziałem.
- Ale się zmartwiłam. Upadła tak po prostu na środku mola...
- Tak, ja też. - zrobiłem krótką przerwę. - Jestem Charlie.
- Julita. Chyba... nie jesteś stąd?
- Nie. Jestem z Anglii, ale... wakacje. - uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła ten jakże miły gest.
- A ty... nie jesteś... z tego zespołu... Bars and Melody?
- Racja.
- Przepraszam. Muszę już iść. - spojrzała ostatni raz na wyświetlacz telefonu i schowała go do kieszeni. - Do zobaczenia! - pomachała mi z uśmiechem i zaczęła biec w stronę z której każde z nas przyszło - w stronę plaży. Patrzyłem chwilę w pustą przestrzeń myśląc jaki to wszystko ma sens? Do czego mnie doprowadzą te wakacje? I sam postanowiłem wrócić do hotelu.

~***~

- Gdzieś ty polazł?! - usłyszałem wściekły głos cioci Victorii. No dopiero co wchodzę do pokoju i już wszyscy mają do mnie pretensje!
- Przepraszam. Byłem na plaży się odświeżyć. - co prawda to prawda. Bo molo jest na plaży.
- Dobrze, ale mów jak wychodzisz i gdzie, bo jestem za ciebie odpowiedzialna. - a ta znowu o tym...

*********************************
No i to na tyle z tego rozdziału!
I jak wam się podoba?
Co?
Nie, no! Żart! Czytajcie dalej!  Taki krótki? To chyba że nie ja piszę XD

*******************************

*MARISSA*
następnego dnia
Okropnie źle się czułam podczas ostatnich dwóch dni. Sky była kilka razy mnie odwiedzić. Teraz czuję się już lepiej. W końcu kiedyś muszę wyjść z hotelu. Na zwiedzenie Polski zostało mi pięć dni. Nie wiem, czy dam radę się wyrobić!
Wyjęłam z nadal nie rozpakowanej walizki jakieś ciuchy i poszłam do łazienki się w nie ubrać.


Schodziłam właśnie po schodach na śniadanie. Od wczorajszego wieczoru nic nie jadłam, a dzisiaj zaczynam życie! Znaczy się... zwiedzanie Polski. Mogłabym robić to od trzech dni, ale wzięła mnie jakaś choroba, alergia, czy co tam innego.
Nagle... nie wiem jak, ale potknęłam się o... własną nogę. Kolejna niespodzianka w Polsce? Choroba a teraz może się połamię?
Byłam już pewna, że nie ma dla mnie ratunku, że już nie dam rady jakkolwiek się uchronić przed upadkiem, aż nagle poczułam uścisk w mojej talii. Otworzyłam zaciśnięte oczy i sobaczyłam...

*SKY*
Dzisiaj idę z... Sandi (Boże, czy ty ją kochasz?!) i Lukasem na... eh... na zakupy. Lukas w prawdzie powiedział, że nie lubi zakupów, ale będzie miał bekę ze mnie i mojej cioci, bo... ona pewnie będzie się zachowywać jak nastolatka, a my będziemy pękać ze śmiechu. Bezgłośnego śmiechu. Jakbym była z nią sama, to uważałabym to za żałosne, a z nim... to będzie raczej... śmieszne. Potem idziemy też do kina, ale już bez cioci.

~***~

- Teraz idziemy do kina, ciociu. Tak się umawialiśmy, że jak skończymy zakupy, to my - pokazałam na mnie i bruneta - idziemy do kina. Bez ciebie.
- No dobrze. - powiedziała niby bez wyrazu, ale w jej oczach widać było iskierki (?) gniewu. - To pa. - i odeszła.
- Widziałaś to? Hahaha - zaczęliśmy się śmiać. - Ej, chodź na... 7D!
- Dobra, na jaki film?
- Na horror.
- Typowy chłopak...
- Co?
- Nic przecież nie powiedziałam. - uniosłam ręce w geście obrony, ale potem się zaśmiałam i weszliśmy do kina. Gdy kupiliśmy bilety weszliśmy do sali kinowej, ale dopiero po piętnastu minutach, gdy wcześniejszy seans się skończył.
Mieliśmy szczęście, bo zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie i... film się zaczął.

*LEO*
Miałem dość tej cholernej windy. Tylko duszno tam i duszno. Oczywiście moja mama i Charles pojechali nią na śniadanie, niech się tylko nie zmęczą, a ja poszedłem schodami.
Przede mną szła jakaś dziewczyna. Była ubrana w krótkie spodenki i takie coś w kwiatki. Nagle ona się potknęła. Moja pierwsza myśl to było: ale sierota. Ale... w sumie to każdemu może się zdarzyć, a ona nie była w szpilkach. Szybko do niej podbiegłem i ją złapałem. Jezuuu... ale ciężka! Weź już ode mnie odejdź bo upadnę razem z tobą, dziewczyno! Haha, nie no żart. Ale ciężka była!
- Prze-przepraszam... - powiedziała - co mnie zdziwiło - po angielsku. A chyba jesteśmy w Polsce.
- Nic się nie stało.

________________________________________________________________________________ 

NO HEJ!
TYM RAZEM TO PRAWDZIWE ZAKOŃCZENIE ROZDZIAŁU!
Wiem, że nie jest jakiś mega długi, ale nie miałam czasu tego napisać.

A teraz parę spraw informacyjnych:

Otóż, chcę dodawać rozdziały regularnie, czyli w jakieś dni tygodnia, które będą już ustalone, czyli np. poniedziałek, środa, sobota. Nie mówię, że w te dni będę dodawać, bo to był tylko przykład!
Napiszcie mi proszę w jakie dni tygodnia mogę dodawać rozdziały! Oczywiście nie codziennie!
Tylko nie w poniedziałek, bo wtedy nie mam kiedy po prostu napisać, a nawet jeśli bym napisała wcześniej, to... nic z tego. 

Więc każdą osobę która to czyta niech napisze mi komentarz jak się podoba rozdział i w jakie dni mam dodawać rozdziały. 

  Chcę też pisać rozdziały długie i ciekawe. Moim zdaniem ten... jest okej, ale nie jest taki jak bym chciała... niestety tak nie będzie nigdy. Każda chyba blogerka ma tak, że pisze rozdział i jej się nie podoba a dla innych osób jest perfekcyjny! Nie wiem jak to jest XD

To już tyle! Więc piszcie komentarze z podaną informacją na górze i papa!!!

P.S. JAK SIĘ PODOBA RODZIAŁ???

PRZEPRASZAM, ŻE TAKI KRÓTKI :(

DO NEXTA!!!

~JULITA   

11 maja 2016

Rozdział 3 ~ Uśmiechnięta od ucha do ucha

Stałam oparta o barierkę na końcu mola.
Trzy po osiemnastej, już nie przyjdzie... Miałam się już zbierać, by iść, aż... 

poczułam ręce na mojej talii. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam...
- Lukas? - uśmiechnął się i mnie przytulił.
- W końcu możemy się spotkać. - szepnął mi do ucha.
- Na ile przyjechałeś?
- Trzy tygodnie.
- To super. Musimy to wykorzystać. Planowaliśmy spotkanie... od chyba roku. - zachichotałam cichutko.
- I jeszcze jedna rzecz. Jesteśmy w hotelu, gdzie pracuje twoja ciocia, więc... łatwiej będzie się spotkać. - po tym oderwaliśmy się od siebie. Trochę dziwnie było się przytulać i rozmawiać. 
- Wspaniale. - ruszyliśmy w stronę powrotną. Cały czas się śmialiśmy, a co za tym idzie - uwaga wszystkich ludzi była skupiona na nas.
- A jakim cudem spotkałaś się z moją siostrą? - przerwał nasze żarty.
- Pytała jak dojść na molo, to ją zaprowadziłam. Tak wyszło. Poznałam ją trochę, ona mnie. Całkiem miła jest. - posłałam mu najszczerszy z najszczerszych uśmiechów.
- To chyba dobrze.
- Chyba? - znów śmiech wrócił i tak do końca mola.
- Patrz! Piasek! - inteligentny jesteś, wiesz?
Szybko zbiegliśmy po schodkach i zaczęliśmy gonić się po całej plaży. Po chwili leżeliśmy już na zimnym piachu.
- Ten piasek jest mokry! - mój przyjaciel zaczął się żalić.
- Nie przesadzaj, ja tutaj chodzę w zimę... i... - nie dane mi było dokończyć, bo ktoś wie lepiej.
- I potem jesteś chora.
- Nie. Ostatnio byłam chora... w sumie to miałam ospę, ale to pod koniec 2015 roku*.
- Jasne... - oburzyłam się i zaczęłam go obrzucać piaskiem. Bóg chciał, że musiałam przerwać, bo zadzwonił mi telefon.
- Czekaj chwilkę. Ciocia dzwoni. 
- Gdzie jesteś? Na kolację mamy gości! O 20 masz być w domu! Do zobaczenia. 
- Okej, będę. Pa! - Powiedziałam i się rozłączyłam. - O dwudziestej muszę być w domu. - zwróciłam się do bruneta.
- To chyba musimy się już zbierać. Chodź, bo jest... 19:20. Powiedz coś po czesku.
- Mám rád palačinky a snědl je na večeři včera v noci. (nie wiem, czy to jest dobrze, bo wkleiłam z tłumacza google ;) ~autorka)
- No... to fajnie. - kłamczuch. Nawet tego nie rozumie!
- Wiem, że nie wiesz co powiedziałam.
- Masz rację.
- Zawsze mam rację. 
- Niee...
- Śmieszne. - powiedziałam, a on wybuchnął głośnym śmiechem, ja zaraz po nim.


~***~

- Już jeste... - nie dokończyłam, bo w salonie z moją ciocią i dziadkiem siedziała jakaś kobieta, bardzo podobna do mojej cioci. Na oko... ma jakieś 25 lat.
Miała czarne włosy do pasa, wielkie zielone oczy i pełne usta pomalowane czerwoną szminką. Miała na sobie biały crop top z jednorożcem, a na nogach dżinsy boyfriendy. Kurczę, jak nastolatka. To ja już chyba się ubieram jak stara baba. - Dobry wieczór...
- Hej, jestem Sandra. - powiedziała kobieta.
- A ja Sk...
- Sky, wiem to. 
- A kim pani jest? 
- Sky, to... - zaczęła ciocia Wanda - to twoja ciocia. Znaczy druga ciocia... - tak, wiem, że nie wiesz jak mi to powiedzieć, ciociu.
- Znaczy się... jestem twoją drugą ciocią, ale nie miałyśmy okazji się spotkać, pogadać, poplotkować. - uśmiechnęła się. Jest całkiem ładna. I ma takie mega białe zęby. Też chcę takie!
- Rozumiem, a... ile masz... lat... ciociu? - wypowiadając ostatnie słowo trochę się zawahałam, nie wiem dlaczego.
- Wolę, żebyś mi mówiła po prostu Sandi. - no chyba sobie żartujesz. - A... mam 27 lat, a ty? - zachowuje się trochę jak nastolatka. Nie. Bardzo jak nastolatka! Tak jakby mnie poznała na dyskotece szkolnej! Nie lubię za bardzo takich ludzi, ale się przyzwyczaję...
- Szesnaście. - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Może wybierzemy się jutro na zakupy? - o, nie, nie, nie, nie, nie! Tego jeszcze brakowało!  
- Przeprasza, ale... umówiłam się z przyjacielem, który przyjechał... tutaj na jakiś czas, a nie mieszka w Polsce, więc... nie. - uff... jakoś się wyplątałam z tego sznura "przyjaciółki cioci"... nie wytrzymam z nią... tyle czasu na ile tutaj przyjechała.
- To może pójdzie z nami?
- Weź, to chłopak.
- No to co? Może lubi zakupy?
- Nie sądzę. - wkurzasz mnie Sandi.
- Och... no dobrze, a może... za dwa dni?
- Nie wiem. Zobaczę... jestem już zmęczona. Idę spać. Dobranoc. 
Wbiegłam po schodach do mojego pokoju i przebrałam się w piżamę.


Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam oglądać snapy. Z Lukasem robiliśmy sobie mnóstwo selfie i w ogóle... i większość z nich jest na jego snapie. Dodał też nasze zdjęcie na instagrama. Będę sławna! Hehe, nie będę. To nie jest moim celem w życiu.

~***~

Obudziłam się na... podłodze? Jak się tu znalazłam? Nieważne.
Nie traciłam więcej czasu i poszłam się ubrać, pomalować i ogólnie zrobić wszystko, by wyglądać jak człowiek.











- Cześć wam. - powiedziałam schodząc ze schodów.
- Hej, mała. - och, ogarnij się, Sandra.
- Ciocia poszła do hotelu?
- Tak. - dziadek odpowiedział na moje pytanie i podał mi talerz ze śniadaniem.

*LUKAS*
Wczoraj było naprawdę super. Sky jest bardzo miłą osobą, a takich jest mało. Może jest trochę nieśmiała i nie wie jak ma się zachować w sytuacji, gdy ją przytulam, czy coś, bo... to było widać, była skrępowana, ale udało mi się ją... oswoić? Nie, to nie jest odpowiednie słowo. Chyba nie ma na to dobrego określenia, ale... wydaje mi się, że potem nie była już taka dziwna. 
- Jak było na randce? 
- Maia! Sto razy ci mówiłem, że ona jest tylko moją przyjaciółką, a poza tym... wczoraj pierwszy raz się spotkaliśmy. 
- Ale... pasujecie do siebie... - spuściła wzrok.
- Odpuść, dobrze?
- Okej...

*CHARLIE*
Jechałem windą i myślałem o tym co wydarzyło się kilka dni temu. Ta dziewczyna... była taka... dziwna... nie wiem. Leondre mówił, że jakiś pijak chciał ją zgwałcić, ale nasz bohater Devries pojawił się w porę i do niczego strasznego nie doszło. 
- Leo?
- Co
- Pamiętasz tą Sky? Nie widziałem jej kilka dni...
- Nie martw się o nią, nawet jej nie znasz... A poza tym... czemu o niej myślisz? Masz Chloe. To dziwne, wiesz?
- Nie.
Stwierdziłem, że mimo deszczu pójdę na spacer. Muszę przemyśleć kilka spraw życiowych. 
Z jednej strony Leo ma rację. Mam Chloe, ale... mam także podejrzenia, że mnie zdradza. Gdy ostatnio byłem u niej, nie chciała mnie wpuścić do swojego pokoju, a w ostatni dzień szkoły, przed zakończeniem roku szeptała z Matt'em. Chyba musimy sobie wyjaśnić parę spraw. 
Deszcz padał coraz mocniej, a ja nawet nie myślałem, by zawrócić. Na plaży piach był rozwiewany przez huragan. Na molo nie było nikogo. Chyba. Cóż, mały spacerek wzdłuż mola mi nie zaszkodzi. Wydaje mi się, że to dobre miejsce, na przemyślenia. Patrzysz w morze i myślisz, myślisz i myślisz. Co dziwne- nie spotkałem jeszcze dziś żadnej bambino. Może to dlatego, że pada i nie wychodzą z domów? Może. 
Na jednej z ławek siedziała brunetka. Uśmiechnięta od ucha do ucha patrzyła na mijających ją ludzi. Do każdego posyłała szczery uśmiech. Nie wymuszony. Dosiądę się do niej.
Jakby ci było mało wolnych ławek na tym molo, Charlie. 
- Mogę się dosiąść?
- Pewnie. - wow, myślałem, że mnie wygoni... chociaż... nie... 
Cały czas milczeliśmy. W sumie to normalne, no bo się nie znamy i nie mamy wspólnych tematów. Ona nadal się uśmiechała, a ja starałem się na nią nie patrzyć. Bo to byłoby... co najmniej dziwne. 
Nagle obok nas przeszła chuda kobieta. Cała się trzęsła. A makijaż spływał po jej policzkach. W pewnym momencie... po prostu upadła na ziemię. 
Ja i ta optymistka mieliśmy oczy jak pięć złotych. Szybko do nie podbiegliśmy.
- Co z nią? - powiedziałem po chwili.
- Ona... 

__________________________________________________________________________
Hejka wszystkim!
Mamy i trzeci rozdział! Spięłam się i napisałam go już dziś. 
Miał właściwie być za kilka dni, ale miałam napisany, to nie będę cudować.
Wczoraj też był rozdział, a... next... nie wiem jeszcze kiedy będzie. Chciałabym go zrobić na piątek, lub sobotę, ale... nie obiecuję. Może być jutro, jak nie będę miała nauki. Tak dużo :D Mam jutro sprawdzian, więc lecę się uczyć!
Papa! i napiszcie jak się podoba!!!